Dziś jest pierwszy dzień wiosny. Odkurzyłem mój stary szybowiec, którym uczyłem się latać prawie dwadzieścia lat temu. Nie pamiętam nawet jak się nazywał, ale był bardzo przyjazny w pilotażu i jednocześnie dość wymagający. Dał mi wtedy niezłą szkołę. Potem były inne modele, a szybowczyk przeszedł podstawowy remont i wylądował na półce w warsztacie. Po wielu latach zdjąłem go z półki i przejrzałem. Jest uzbrojony w całe wyposażenie (o dziwo nic w międzyczasie nie zdemontowałem), tylko wstawić odbiornik i akumulator i latać. Jak tylko będą warunki, to wybiorę się z nim na zbocze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz